Nie wiem co mam napisać... Jest mi cholernie przykro, że tak głupio postąpiłam odchodząc bez żadnego słowa pożegnania. Bum! I mnie nie ma.
Zasadniczo, to z Bizarre chciałam odejść już wielokrotnie. Zanim pojawiła się Ola, to szczerze przyznam, że myślałam, iż ten blog kompletnie nie jest dla mnie i prowadzenie go było kompletną pomyłką. Jednak patrząc z perspektywy czasu, nie żałuję tego. Było to cudowną przygodą i możliwością do poznania wielu wspaniałych ludzi. Jednak wszystko ma swój koniec.
Moje stylizacje były zawsze różnie postrzegane. Najczęściej był to wielki zbiór ubrań, ale dobranych ze starannością (naprawdę, uwierzcie! niekiedy wybierałam dodatki przez całą godzinę). Wkładałam w to całe swoje serce. Wychodziło tak, jak wychodziło. Subiektywnie nie będę siebie oceniać, bo doskonale wiem, co sądzę na swój temat. Waszą opinię też częściowo poznałam. Jak zawsze- wszyscy dzielili się na dwie odrębne grupy: zwolenników i przeciwników. Konstruktywną krytykę szanowałam, tak samo jak pochwały. Wszystko było dla mnie bardzo ważne, każdy najkrótszy komentarz (chociaż znacie mnie, sama też nie umiem treściwie pisać). Za to serdecznie dziękuję.
Jak pewnie zauważyliście, od początku czerwca praktycznie wcale nie pisałam. Wtedy w mojej głowie zaczęły świtać kompletnie inne plany, związane z życiem realnym. Realizacja ich częściowo się powiodła, choć było to wszystko głupie i nie warte mojego czasu. Jednak... "jeżeli się nie poparzysz, to się nie nauczysz". Poza tym Stardoll przestał mnie już tak interesować. Pochodzę z tego 'starszego pokolenia', więc ludzie, którzy mieli konta mniej więcej tak stare, jak moje- już dawno odeszli. Fala w coraz większym stopniu wymywała moich przyjaciół z tej strony. Na mnie również chyba przyszedł czas.
Myślałam tak do października, gdy to miał nastąpić wieki powrót. Niestety, chęci było mniej niż zapału. Znowu nic. Kiedyś Stardoll przyciągało mnie, jak magnes. Teraz jest dla mnie przeszłością. Niestety. Ciężko jest mi się przełamać i stworzyć jakąś stylizację, bo robiąc to nie czuję 'weny', ani nie chcę mi się tego robić, bo wiem, że i tak nic nie wyjdzie.
Jeszcze konkretnie nie wiem, co ze sobą zrobić. To czy zostanę, czy odejdę jest kwestią czasu. Może co jakiś czas się zaloguję, jednak jestem pewna, że na blogu nie będę pisać. To zbyt duży obowiązek, a i tak zawiodłam zbyt wiele osób. Chociaż może kiedyś... niczego nie obiecuję, ale być może wrócę za kilka lat. Tymczasem jednak usuwam się z autorów bloga.
Grzeszę stylistyką zdań, wiem... zawsze to robiłam.
Zapewne zapomniałam czegoś dopisać, ale zapamiętajcie mnie taką nierozgarniętą i nie mająca niczego zaplanowanego dziewczyną. Pokazywałam siebie prawdziwą, nie udawałam nikogo innego. Nawet w stylizacjach.
Nigdy nie pisałam ile mam lat. Internet przysuwa nam najróżniejsze wyobrażenia danej postaci. Na podstawie czego ją opisujemy? Charakter pisma, twórczość, to jak połączy ubrania? Bzdura. Tu można udawać, jednak ja zawsze pokazywałam siebie prawdziwą. Wolałam być krytykowana za to, jaką jestem, niż gdybym była chwalona udając.
...
Najmocniej na świecie dziękuję Aleksandrze, która była cudowną "partnerką biznesową", twoja pomoc wiele mi dała! Przykro mi, że zostawiam Cię samą na polu bitwy, ale jestem pewna, że bez problemu daz sobie radę. Oraz dziękuję wszystkim pozostałym redaktorkom, które być może czytają ten kurewsko długi post. Dziękuję również czytelnikom i stałym komentatorom, wspieraliście mnie samą swoją obecnością. Bez Was też by się nie udało! Kocham Was wszystkich.
Cruellą zaczęłam, więc i Cruellą zakończę. Ave.
Tymczasem jednak żegnam.
Wasza zawsze cięta, zapatrzona w siebie
Olga.
Będę tęsknić.